Alpy Alpy Walijskie Górskie wędrówki

Tydzień w Monte Rosa cz. 4 – Punta Giordani + informacje praktyczne

Nasz pobyt w Alpach zbliża się ku końcowi. Osiem szczytów za nami, w planach pozostał jeszcze jeden. W ostatniej części relacji z masywu Monte Rosa przedstawiam najniższego przedstawiciela alpejskich czterotysięczników – Punta Giordani. W tym wpisie znajdziecie również informacje praktyczne na temat dojazdu, noclegów i kosztów wyprawy.

 

Pozostałe relacje z masywu Monte Rosa:

 

Punta Giordani (4 046 m, PD)

O 7 rano opuszczamy nasze blaszane schronienie na Balmenhornie i schodzimy lodowcem Lys, omijając skałę ze schroniskiem Gnifetti. Zanim zejdziemy na sam dół, chcemy jeszcze wejść po drodze na Punta Giordani, ostatni z zaplanowanych wierzchołków i najniższy z oficjalnej listy czterotysięczników. „Po drodze” to zresztą nie do końca trafne określenie 🙂 Faktycznie, z ponad 4 100 metrów schodzimy na lodowiec Indren na około 3 300, niemal do samej stacji kolejki, ale tylko po to, by z tego miejsca znowu wdrapać się 700 metrów w górę.

Zejście na lodowiec Indren
Zejście na lodowiec Indren

Tym razem nie wiążemy się liną. Postanawiamy iść samodzielnie każdy swoim tempem. Im wyżej wchodzimy, tym chmury coraz ściślej nas otaczają, tylko na krótkie momenty odsłaniając przed nami nasz cel. Czasem mgła robi się tak gęsta, że widoczność spada do kilku metrów. Gdyby nie ślady wydeptane przez inne ekipy, za nic nie odważyłabym się iść dalej. Ze swoimi towarzyszami porozumiewam się głosowo, bo mimo że jesteśmy maksymalnie kilkanaście metrów od siebie, w ogóle siebie nie widzimy.

Punta Giordani i lodowiec Indren
Przed nami Punta Giordani. Tutaj jeszcze ostatnie momenty w dobrej widoczności

Wejście po lodowcu jest dość strome i meczące, a brak możliwości określenia się w przestrzeni jeszcze bardziej wzmaga zmęczenie. W otaczającym mnie „mleku” tracę poczucie czasu. Dopiero na ostatnich metrach podejścia dostrzegam wierzchołek – niewielką skałkę zwieńczoną małą statuą Madonny. Po krótkiej wspinaczce chwilę przed południem staję na szczycie Punta Giordani!

Szczyt Punta Giordani
W chmurach pod szczytem
Szczyt Punta Giordani
A na szczycie malutka statua Madonny
Na szczycie Punta Giordani
Trochę tam wiało 🙂 (fot. Maciek)

Niebo trochę się rozpogadza, dzięki czemu mogę zobaczyć cała trasę, jaką dopiero co pokonałam. Z góry wygląda ona o wiele lepiej. Około 1,5 godziny później dochodzimy do stacji kolejki Indren. Chcemy jak najszybciej być na dole i ruszać do Polski, więc już tutaj kupujemy bilet na wagonik i zjeżdżamy prosto do Staffal. 100% planu zrealizowane. Można wracać bez wstydu! 😉

Droga na Punta Giordani
Tamtędy przyszliśmy!
Zejście do stacji kolejki Indren
Zejście do stacji kolejki Indren

 

Informacje praktyczne

1. Dojazd:

Jadąc autostradą A2, a potem niemiecką autostradą kierujemy się na Berlin, następnie na Lipsk, Karlsruhe i Bazyleę, w której przekraczamy granicę niemiecko-szwajcarską. Następnie jedziemy na Berno i przez miasto Martigny. Granicę szwajcarsko-włoską można przekroczyć na dwa sposoby: płatnym i szybszym tunelem Grand Saint Bernard lub dłuższym, ale darmowym i o wiele bardziej widokowym przejazdem przez przelęcz o tej samej nazwie. Latem polecam tę drugą opcję 🙂 Następnie kierując się wzdłuż Doliny Aosty, dojeżdżamy do miejscowości Pont Saint Martin, z której wąską asfaltówką dojeżdżamy do Staffal. Jeśli wjeżdżamy do Doliny Aosty od strony Mediolanu, można też zakotwiczyć w sąsiedniej miejscowości Alagna.

2. Kolejka linowa w Staffal:

W Staffal znajduje się nowoczesna (wybudowana w 2011 r.) kolejka gondolowa. Zaraz przy wyciągu znajduje się duży parking, wszystkie miejsca były pozajmowane, więc my zostawiliśmy auto na uliczce dojazdowej obok pobliskich hoteli – oczywiście tak, żeby nie zastawiać drogi innym pojazdom. Ani opłat za parking ani mandatu nie uświadczyliśmy 🙂

Po drodze na Passo dei Salati trzeba zaliczyć przesiadkę na stacji Gabiet. Z Passo dei Salati można jeszcze dojechać do stacji Indren, choć myślę, że dla lepszej aklimatyzacji warto ten odcinek przejść na własnych nogach. Jeśli startujecie z Alagny, stamtąd również można dojechać wagonikiem na Passo di Salati. Aktualny cennik kolejek linowych w obrębie Monte Rosy można znaleźć tutaj.

3. Schroniska:

Schronisko Gnifetti usytuowane jest na wysokości 3 647 m n.p.m. i stanowi dobrą bazę wypadową na szczyty Monte Rosy. Posiada blisko 180 miejsc noclegowych, więc nawet w szczycie sezonu raczej nie ma problemu ze znalezieniem wolnego miejsca. W przypadku wcześniejszej rezerwacji wymagana jest wpłata zaliczki – początkowo rezerwowaliśmy 2 noce, za 4 osoby płaciłam 240 euro. Na stronie schroniska widnieje informacja o cenie w wysokości 50 euro, na miejscu niestety okazało się, że jest to cena uwzględniająca już zniżki Alpenverein. Spaliśmy w niewielkim, 10-osobowym pokoju, w którym oprócz piętrowych łóżek, znajdowała się także dodatkowa antresola z materacami. W cenie noclegu jest proste śniadanie – chleb, krem czekoladowy, dżem, płatki itp., nie ma możliwości rezygnacji z niego. W obiekcie znajduje się spora suszarnia, przedsionek, gdzie można sobie coś ugotować oraz prysznice. Żeton na 3 minuty ciepłej wody kosztuje 4 euro.

Strona schroniska Gnifetti

Schron Bivacco Felice Giordano na Balmenhornie jest z kolei niewielką blaszaną budą pozbawioną tradycyjnych zdobyczy cywilizacji. Brak tutaj bieżącej wody, elektryczności czy ogrzewania. Jest tutaj małe WC (dziura w ziemi) wątpliwej urody i czystości, salka z drewnianym stołem i ławkami oraz kuchenka gazowa. Na antresoli znajduje się niewielka prycza z materacami i kocami na około 5-6 osób. Jak jest sporo ludzi, to jest całkiem ciepło. W schronie znaleźć można również sporo gazu i jedzenia zostawionego przez inne ekipy.

4. Czasy przejścia:

  • Passo dei Salati – schronisko Gnifetti: 6 godzin
  • Gnifetti – Piramida Vincenta: 3 godziny
  • Gnifetti – Il Naso: 4,5 godziny
  • Gnifetti – Balmenhorn: 3 godziny
  • Balmenhorn – Corno Nero: 40 minut
  • Przełęcz pod Corno Nero – Ludwigshöhe: 25 minut
  • Balmenhorn – Parrotspitze: 1,5 godziny
  • Parrotspitze – Zumsteinspitze: 2 godziny
  • Zumsteinspitze – Punta Gnifetti: 40 minut
  • Punta Gnifetti – Balmenhorn: 1 godzina
  • Balmenhorn – lodowiec Indren: 2 godziny
  • Lodowiec Indren – Punta Giordani: 3 godziny
  • Punta Giordani – lodowiec Indren: 1,5 godziny

5. Koszty:

  • Winieta w Szwajcarii: 38 euro lub 40 CHF (ważna przez rok).
  • Tunel Grand Saint Bernard na granicy szwajcarsko-włoskiej: 26,90 euro w jedną stronę, przejazd przez przełęcz bezpłatny.
  • Kolejka na trasie Staffal-Passo dei Salati: 20 euro. Wjazd od Staffal aż do stacji Indren kosztuje 35 euro.
  • Kolejka na trasie Indren-Staffal: 24 euro.
  • Nocleg w schronisku Gnifetti: 50 euro dla członków Alpenverein, nie mam niestety wiedzy, jaka jest cena dla niezrzeszonych.
  • Nocleg w schronie na Balmenhorn: 0 🙂
  • + paliwo i przejazd przez polskie autostrady.

4 komentarze

  1. Mam pytanie, czy w okolicach tych schronisk np Rifugio Di Montova można rozbić legalnie namiot? W jakim terminie się tam wybrać? Optymalne warunki?? Z góry dziękuję za odpowiedź i dziękuję za ten bardzo pomocny i konkretny wpis. Pozdrawiam Marzena

    1. Hej! Widziałam w okolicach Montovy kilka namiotów, raczej nie ma tam (jak i w ogóle w całej Monte Rosie) problemu, żeby się rozbić. Dobrym miejscem na biwak jest też lodowe poletko u podnóża Balmenhornu. Lipiec / sierpień to najpopularniejsze terminy wyjazdów, wtedy też są dobre warunki na wędrówki, choć polecam zawsze śledzić prognozę pogody przez wyjazdem – jeśli będzie zbyt ciepło, to lodowiec będzie słabo zmrożony, a przez to też mniej komfortowy i bezpieczny do chodzenia (globalne ocieplenie niestety dotarło też w Alpy). Pozdrawiam i powodzenia! 🙂

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.