Dziś jest już piąty, przedostatni dzień naszego pobytu w Monte Rosa. Ze schronu na Balmenhornie będziemy atakować najdalsze zakątki masywu. Dziś mamy w planach trzy sąsiadujące ze sobą wierzchołki, których zdobycie zajmie nam kilka godzin – Parrotspitze, Zumsteinspitze i Punta Gnifetti.
Pozostałe relacje z masywu Monte Rosa:
- Tydzień w Monte Rosa cz. 1 – Piramida Vincenta i Il Naso (Schneedomspitze)
- Tydzień w Monte Rosa cz. 2 – Balmenhorn, Corno Nero (Schwarzfluh), Ludwigshöhe
- Tydzień w Monte Rosa cz. 4 – Punta Giordani + informacje praktyczne
Parrotspitze (4 436 m, PD-)
Minionej nocy nie było mi dane za bardzo się wyspać. Mimo kilku koców było mi cały czas zimno, a na domiar złego gdzieś w betach zawieruszyła się moja ciepła czapka, więc każda cząstka ciepła szybciutko mnie opuszczała. Poza tym Belgowie zaczęli się już krzątać o 4 nad ranem, a ciężko zmrużyć oko, jak ci co chwilę ktoś łazi nad głową. Krótko po nich wychodzą też Anglicy, zostajemy już tylko my – dwie polskie ekipy.
Nam się aż tak nie spieszy. Spokojnie wychodzimy na lodowiec chwilę po g. 7 i tym razem nie idziemy w stronę Corno Nero, ale kierujemy się bardziej na lewo, w dół lodowca. Mijamy Ludwigshöhe i po przedeptanych śladach dochodzimy do podnóży Parrotspitze. W tym miejscu teren staje się o wiele bardziej stromy, pod koniec wyprowadzając nas na ostrą, bardzo wąską grań szczytową.
Parrotspitze jest jednym z najbardziej wybitnych (136 m) wierzchołków Monte Rosy, a w mojej opinii też jednym z najładniejszych w tym rejonie i chyba też w ogóle ze wszystkich alpejskich szczytów, na których do tej pory byłam. Od strony zachodniej, którą podchodzimy, góra wygląda jak ogromna, śnieżna piramida ze stromo opadającymi stokami. Z kolei od strony wschodniej (z podejścia na Zumsteinspitze i Signalkuppe) stoki Parrotspitze opadają w dół już łagodniej, przypominając wielkiego śpiącego żółwia, poharatanego tu i ówdzie szczelinami.
Przy tak pięknej pogodzie, jaką mamy, widoki ze szczytu są niesamowite! W którą stronę się nie obejrzeć, jak na dłoni widać pięknie wszystkie okoliczne wierzchołki – w tym również Zumsteinspitze i Punta Gnifetti, na które wejdziemy w ciągu najbliższych kilku godzin.
Ze szczytu schodzimy dalej granią północno-wschodnią, szybko tracąc wysokość. Dochodzimy na przełęcz Seserjoch (4 296 m), która oddziela od siebie Parrotspitze i Punta Gnifetti. Stąd czeka nas kawał drogi na przełęcz Colle Gnifetti, chociaż z góry wydawała się tak blisko. Po drodze mijamy wielki serak, który urwał się ze zboczy Signalkuppe. Z bliska robi imponujące wrażenie 🙂
Zumsteinspitze (4 563 m, F-)
Po krótkiej przerwie w trakcie podejścia dochodzimy w końcu do przełęczy Colle Gnifetti na wysokości 4 452 m, która rozdziela Zumsteinspitze i Punta Gnifetti. Zostawiamy tutaj plecaki i postanawiamy na sam wierzchołek wejść na lekko. Droga na szczyt Zumsteinspitze wiedzie najpierw śnieżną ścieżką, a następnie przechodzi w krótkie i łatwe wspinanie po skałach. 20 minut i jesteśmy na górze!
Widać stąd imponujący skalny grzbiet Dufourspitze, na który można przejść dwójkowo-trójkową granią, dalej wznosi się Nordend. Patrząc bardziej na zachód dostrzec można mur Liskammów, Balmenhorn, a nawet Matterhorn, w dole zaś wije się jęzor lodowca Grenz. A dokładnie naprzeciwko nas, po drugiej stronie przełęczy wyrasta ze śniegu Punta Gnifetti.
Punta Gnifetti / Signalkuppe (4 554 m, PD)
Po zejściu z powrotem na przełęcz pozostał nam ostatni na dziś szczyt do zdobycia – Punta Gnifetti. Droga wiedzie trawersem w poprzek stromego, śnieżnego zbocza. Mimo że mamy do pokonania zaledwie 100 metrów w pionie, podejście jest bardzo męczące i co chwilę musimy robić przerwy na złapanie oddechu. Nie ma lekko! Szybko jednak nasze męczarnie się kończą i chwilę po godzinie 12 osiągamy śnieżną kopułę szczytową, zwieńczoną włoską flagą.
Na szczycie Signalkuppe od ponad 120 lat znajduje się najwyżej położone schronisko w Europie – Capanna Margherita. Na co dzień obiekt służy dodatkowo jako obserwatorium meteorologiczne. Nasz pierwotny plan zakładał spędzenie tutaj jednej nocy, ale cena 70 euro za noc skutecznie nas odstraszyła. Zaoszczędzone fundusze postanawiamy jednak wydać na porządny obiad. To jest nasz pierwszy normalny posiłek po kilku dniach odżywiania się liofilizatami, batonami i kabanosami. Zwykły makaron z sosem, a smakuje jak najlepszy obiad świata 🙂
W schronisku spędzamy ponad dwie godziny, nie spieszy nam się do powrotu do obskurnego blaszaka na Balmenhornie. Późnym popołudniem postanawiamy jednak iść, by mieć przejście po rozciapanym lodowcu jak najszybciej z głowy. W drodze powrotnej, podobnie jak wczoraj, widzimy nadciągające coraz gęściej chmury. Wieczorem zaczyna intensywnie sypać śnieg, nie pozostaje nam nic innego, jak zawinąć się w koce i linery. Tej nocy, oprócz naszej czwórki, w schronie gości tylko para Basków, więc można już w końcu spać jak człowiek na pryczy z materacami, a nie na glebie 🙂
Czasy przejścia:
- Balmenhorn – Parrotspitze: 1,5 godziny
- Parrotspitze – Zumsteinspitze: 2 godziny
- Zumsteinspitze – Punta Gnifetti: 40 minut
- Punta Gnifetti – Balmenhorn: 1 godzina