Ubiegły rok obfitował w różne górskie wyprawy, które będę starała się sukcesywnie opisywać obok tegorocznych. Latem udało mi się zdobyć kilka szczytów należących do Korony Gór Polski. Dzisiaj wracam wspomnieniami do sierpnia 2016 r. i przedstawiam Wam królową Beskidu Wyspowego – Mogielicę (1170 m n.p.m.).
Beskid Wyspowy nie bez powodu nosi swoją nazwę. Pasmo składa się z licznych, odosobnionych szczytów, które podziwiane z góry przypominają pojedyncze wysepki. Najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego, Mogielica, wznosi się nad okolicą swoją charakterystyczną sylwetką, na szczycie której znajduje się drewniana wieża widokowa.
Sama góra według przekazów ludowych nie szczyci się zbyt chlubną historią. W dawnych czasach zwożono tutaj ciała samobójców, którym ksiądz odmówił ostatniego sakramentu. Miejsce zyskało nawet miano przeklętego i było omijane przez miejscową ludność. Nie brakuje również legend o licznych skarbach zrabowanych przez zbójców i ukrytych przez nich pod głazami czy zakopanych w ziemi.
Przez las i pod górę
Szlaków na najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego jest sporo. Jedna z najkrótszych tras, którą i my wybieramy, prowadzi zielonym szlakiem z przełęczy E. Rydza-Śmigłego (700 m n.p.m.). Zostawiamy auto na sporym parkingu na przełęczy i ruszamy.
Początkowo idziemy przez niewielkie, zalesione wzniesienie, za którym wychodzimy na rozległe łąki i dreptamy asfaltową drogą, mijając ostatnie zabudowania. Dalej wyraźna ścieżka wiedzie łagodnie przez kolejne polany, z których rozciąga się widok na całe pasmo Beskidu Wyspowego. Przy drewnianym szałasie pasterskim wchodzimy ponownie w las.
Dochodzimy do drogowskazu, który oznajmia, że do szczytu zostało jeszcze 1,5 kilometra i wkraczamy na stromą, kamienistą ścieżkę. Szybko wchodzimy na polanę Wyśnikówka, na której łapiemy przez chwilę oddech i podziwiamy krajobrazy. Wyśnikówka jest świetnym punktem widokowym i idealnym miejscem na odpoczynek przed ostatnim krótkim i ostrym podejściem na szczyt. Po około 10 minutach z polany i nieco ponad godzinie czasu od wyjścia z parkingu docieramy do celu.
Miłośników pięknych widoków szczyt Mogielicy nie zachwyci. Aby cokolwiek zobaczyć, trzeba wejść na drewnianą, 20-metrową wieżę widokową, z której rozciąga się widok na całe Beskidy i Gorce.
Poza szlakiem
Na szczycie rozgałęziają się szlaki, którymi można zejść na Przełęcz Słopnicką (szlak zielony), do Jurkowa lub Szczawy (szlak niebieski), czy do Słopnic Królewskich (szlak żółty). Postanawiamy zejść żółtym szlakiem do Słopnic, z których będziemy miały około 1,5 kilometra marszu do przełęczy Rydza-Śmigłego. Po drodze gubimy jednak gdzieś żółte znaki i idziemy wśród pól, nie bardzo wiedząc, gdzie wylądujemy. Jak się okazuje, nawet w tak niepozornych Beskidach można zabłądzić 🙂 Na szczęście spotykamy panią, która pomaga nam się odnaleźć w przestrzeni i wrócić na właściwą drogę. Gdyby nie ona, musiałybyśmy dodatkowo dreptać jakieś 5 kilometrów.
Po drodze jeszcze wstępujemy do pierwszego napotkanego sklepu po pieczątkę do książeczki KGP. Niniejszym zdobycie szczytu zostało udokumentowane 🙂
Kąpiel w misce wody
Po zejściu z Mogielicy czeka na nas jeszcze podejście na Luboń Wielki (1022 m n.p.m.), gdzie mamy zaplanowany nocleg. Jedziemy do Rabki Zdrój, parkujemy auto przy cmentarzu w okolicach stacji PKP Rabka-Zaryte i rozpoczynamy żmudne podejście niebieskim szlakiem. Około 2 godziny dreptania dość stromą leśną ścieżką i meldujemy się późnym popołudniem na szczycie.
Okazuje się, że jesteśmy jedynymi gośćmi schroniska. Instalujemy się w pokoju i marzymy już tylko o prysznicu, a tu niespodzianka. W schronisku na Luboniu Wielkim nie uświadczymy bieżącej wody ani nawet małego strumyczka! Dostajemy od gospodarza miskę i dwa 5-litrowe baniaki z wodą i z tą pomocą doprowadzamy się do jako takiego porządku 🙂
Mimo tych niedogodności, niewątpliwą zaletą schroniska jest cisza, jaka zapada tu wieczorem i piękne widoki na pozostałe górskie „wysepki”, które można podziwiać przez okna przeszklonej wspólnej sali noclegowej.